Ostatnia dziesiątka
Norwegię kojarzy się zwykle z malowniczymi krajobrazami i ciekawymi przeżyciami. Planując podróż, nie wolno jednak zapominać o powtarzających się uciążliwościach, związanych głównie z wysokimi cenami. Szanowni globtroterzy, bez urazy! – W rzeczywistości wielu Norwegów po cichu zgadza się z tymi opiniami.
Cena piwa – Przeciętnie wynosi 94 nkr za litr. Chociaż nałożone na alkohol niebotyczne podatki rzekomo mają zniechęcać do jego spożywania, w efekcie zasilają rządową szkatułę, gnębią miejscowych piwoszy, frustrują zagranicznych turystów i… przyczyniają się do rozwoju ryzykownego procederu: domowego pędzenia oraz przemytu i pokątnego handelku. Wobec praktycznej prohibicji „małym piwkiem” jest cena powszechnej w Norwegii używki – kawy. Pocieszyć się kawiarz może dolewką, zwykle odrobinę tańszą od pierwszej filiżanki.
Opłaty i przepisy parkingowe – Ich celem jest zdołowanie każdej osoby, którą stać na kupno samochodu, oraz udaremnienie nawet najbardziej pomysłowych prób zaparkowania. Chociaż teoretycznie zaparkowanie nie jest niemożliwe, trzeba mieć doprawdy sokole oko i szczęście ślepej kury, by znaleźć w mieście jedno czy dwa wolne miejsca.
Wąskie gardła – Z promów samochodowych jako pierwsze zjeżdżają wolno toczące się ciężarówki, autobusy i auta z przyczepami kempingowymi, wstrzymując ruch samochodów osobowych i innych, z natury szybszych, pojazdów. Czasami na rozładowanie powstałego w ten sposób korka trzeba czekać wiele godzin. Najgorzej wspomina się prom Starberget-Bognes w Nordlandii oraz prom Brimnes-Bruravik na Hardangerfjordzie.
Ogrzewanie – Nawet latem w większości domów i przedsiębiorstw panują temperatury, w których i Murzyn oddychałby z trudem.
Opłaty – Za zwiedzanie kościołów, nawet czynnych i służących wiernym, trzeba płacić. Spotyka się to z ostrą krytyką pobożnych obywateli z innych krajów.
Tunele – Zawsze, kiedy widok zapiera dech w piersi, droga lub linia kolejowa niknie w tunelu. Kto zamierza poznać najpiękniejsze norweskie krajobrazy, musi zaplanować parę męczących pieszych wycieczek.
Ukryte opłaty – Nie dość, że wstęp do muzeów i innych ciekawych miejsc kosztuje słono, trzeba jeszcze kupować broszury czy ulotki, żeby dowiedzieć się czegoś o oglądanych obiektach. W ten sposób opłata 30 nkr urasta do kwoty 75 nkr lub jeszcze wyższej.
Ograniczenia prędkości – Ograniczenie prędkości do 80 km/h działa usypiająco i sprawia, że wielu stosujących się do przepisów kierowców zamienia się w wybitych z transu zombie – bez żartów! Rozsądek nakazuje przestrzegać przepisów, aby uniknąć pobieranych na miejscu mandatów w wysokości 700 – 5000 nkr (a nawet wyższych!) oraz usuwać się z drogi każdemu, kto – jak się wydaje – zasnął za kierownicą.
Przyczepy kempingowe – Na niektórych kempingach, szczególnie na dalekim południu, stoi wiele na stałe zainstalowanych przyczep, co posiadaczy namiotów zmusza do rozbijania się pomiędzy nimi. Niemal na każdym polu kempingowym turyści, którzy zatrzymują się w domkach i płacą za nie, dodatkowo muszą uiszczać opłaty za wszystko, co właściciela mogłoby kosztować chociaż jedną koronę, włączając w to pościel, ciepłą wodę i sprzątanie! Każde miejsce, w którym nie stosuje się takich praktyk, zostało przez autora wytropione i uwiecznione w tej książce.
Opłaty drogowe – Chociaż ceny paliwa w Norwegii należą do najwyższych w świecie (7-10 nrk/l, z czego 90% to podatek drogowy), kierowcy płacą także wysokie myto za korzystanie z promów samochodowych, mostów i tuneli. Oczywiście, osobno traktowane są opłaty pobierane za każdym razem, kiedy wjeżdża się do Oslo, Bergen, Kristiansand, Trondheim i innych miast. Transport publiczny w tym kraju też nie należy do tanich „interesów”, zatem poza podróżą autostopem nie istnieje żaden oszczędny sposób poruszania się po Norwegii.